Historia rozegrała się przed południem w czwartek na ulicy Medycznej w Starachowicach. - Po godzinie 11 dostaliśmy sygnał o tym, że właścicielka skody octavii zatrzasnęła w środku auta kluczki, w samochodzie był też jej synek - relacjonował Marcin Nyga ze starachowickiej straży pożarnej.
Po trzech minutach na miejscu byli już strażacy. - Mama cały czas utrzymywała kontakt z malcem. My podjęliśmy decyzję o wybiciu szyby w aucie. Działaliśmy tak, by nie zranić malca. Po otwarciu auta dzieckiem zajęli się ratownicy medyczni, ale po zbadaniu lekarz stwierdził, że maluchowi nic nie dolega - wyjaśniał Marcin Nyga.
Chłopiec przebywał w aucie najwyżej kilkanaście minut, strażacy po akcji kamerą termowizyjną sprawdzili temperaturę - wyniosła ponad 50 stopni Celsjusza! - W tym przypadku wszystko zakończyło się szczęśliwie, bo dziecku nic się nie stało. Niech jednak ta historia będzie przestrogą, aby nie zostawiać dzieci czy zwierząt w nagrzanych samochodach. Auta stają się dla nich śmiertelną pułapką - zaznaczał starachowicki strażak.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Czy dostałbyś się do policji? Test
ZOBACZ TAKŻE: Flesz – młodzi kierowcy wciąż najbardziej niebezpieczni
Źródło: vivi24
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?