Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Samochód mógł stanąć w ogniu. Działali strażnicy miejscy i... starosta Piotr Babicki

Sławomir Sijer
Niebezpieczny samochód stał tuż obok chętnie uczęszczanego placu zabaw przy ulicy Pustowójtówny.
Niebezpieczny samochód stał tuż obok chętnie uczęszczanego placu zabaw przy ulicy Pustowójtówny. Archiwum Straży Miejskiej.
Kto wie jaki mógł być finał nieodpowiedzialnego zachowania jednego z mieszkańców Starachowic, gdyby nie spostrzegawczość starosty starachowickiego Piotra Babickiego i błyskawiczna reakcja starachowickiej Straży Miejskiej. Mogło dojść do poważnego pożaru.

Czy starosta i strażnicy zapobiegli nieszczęściu na Osiedlu Południe w Starachowicach? Wszystko wskazuje na to, że tak. Wyjaśniamy mało znane zdarzenie, jakie miało miejsce kilka tygodni temu przy ulicy Pustowójtówny. Samochód wypełniony śmieciami mógł w każdej chwili się zapalić.

Dziwny samochód

- Wracaliśmy z rodziną autem wieczorem do domu - opowiada Piotr Babicki. - Wokół samochodu, który od dłuższego czasu był opuszczony i stał zaparkowany na końcu ulicy Pustowójtówny, kręciło się czterech młodych mężczyzn. Nie widziałem dokładnie co robili, ale kilkakrotnie błyskała lampa aparatu, jakby chcieli uwieczniać jakieś swoje działania. Zaniepokoiło mnie to tym bardziej, że w samochodzie znajdowało się dużo śmieci i dziwnych przedmiotów. Między innymi widoczne były tam elementy mebli, plastiki i inne materiały łatwopalne. Natychmiast dałem znać Straży Miejskiej o potencjalnym niebezpiecznym zdarzeniu. Jak zwykle, reakcja strażników miejskich była szybka i profesjonalna. Z późniejszych informacji zwrotnych od komendanta Waldemara Jakubowskiego, dowiedziałem się, że prawdopodobnie wspólnie zapobiegliśmy dużej tragedii. Warto reagować na takie niecodzienne sytuacje, które mają miejsce w okolicy naszego zamieszkania czy w pracy, albo po prostu gdzieś w drodze. Warto dzwonić do straży miejskiej i na policję. Chodzi o nasze wspólne bezpieczeństwo! - mówi starosta Babicki.

Pojechali natychmiast

- Gdy otrzymaliśmy zawiadomienie od pana Babickiego natychmiast udaliśmy się we wskazane miejsce - relacjonuje Jacek Niewczas, rewirowy Straży Miejskiej, odpowiedzialny za tę część Osiedla Południe w Starachowicach. - Pan starosta, który mieszka na Południu, niejednokrotnie wcześniej zwracał uwagę na różne uchybienia, więc wiedzieliśmy, że tym razem sprawa też jest poważna. Na miejscu zastaliśmy samochód, a właściwie wrak samochodu wypełniony niemal w całości różnymi przedmiotami. Najbardziej jednak naszą uwagę przykuła dziwna „instalacja”: z baku na dach auta przeciągnięta była plastikowa rurka. Wyglądało to tak, jakby samochód miał uszkodzony układ paliwowy - dodaje. Samochód w każdej chwili mógł stanąć w płomieniach.

Wystarczyła iskra

- Czy mogło to stanowić zagrożenie dla otoczenia? Oczywiście, i to bardzo duże - kontynuuje Jacek Niewczas. - Przede wszystkim wlew baku nie był zabezpieczony żadnym korkiem. Wystarczyło, żeby ktoś nieświadomie albo dla zabawy wrzucił do środka zapałkę aby spowodować wybuch. W aucie nie było ponadto bocznej szyby a wewnątrz znajdowało się wiele łatwopalnych przedmiotów plastikowych. Tu też wystarczyłaby zapałka aby samochód stanął w płomieniach. Resztę można sobie dopowiedzieć: tuż obok stały zaparkowane dwa inne samochody. W przypadku błyskawicznego pożaru płomienie dosięgłyby także tych aut a wszystkie trzy stały tuż przy placu zabaw, blisko sklepu. Wybuch tylko jednego poczyniłby niewyobrażalne szkody.

Właściciel dobrze znany

Tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie. Strażnicy błyskawicznie odnaleźli właściciela pojazdu i nakazali mu zabezpieczyć go i odtransportować na złomowisko. Przy okazji nakaz taki dostali właściciele dwóch innych pojazdów. Skąd wzięły się w aucie łatwopalne śmiecie? - Okazało się, że właściciel samochodu jest nam dobrze znany, między innymi dzięki swojemu hobby. Cóż, jedni zbierają znaczki, inni monety, a ten pan kolekcjonował śmieci z okolicy. A tym, którzy myślą, że swoje wraki będą zostawiać na osiedlowych parkingach serdecznie tego odradzam. W tym roku, tylko z Południa, usunęliśmy 5 aut a w całym mieście, od początku akcji, już 51. Transport na lawecie i koszty parkowania u nas, to kilka tysięcy złotych. Wywiezienie samemu auta na złomowisko jest naprawdę tańsze.

POLECAMY TAKŻE:

Ile kosztuje wychowanie dziecka w Polsce?

ZOBACZ TAKŻE: FLESZ Katastrofa klimatyczna coraz bliżej. Polska ugotuje się w skwarze

Źródło: vivi24

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Parada Motocyklistów w Łodzi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na starachowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto