Pacjentka urodziła wtedy martwe dziecko na podłodze, w sali szpitalnej zamiast w sali porodowej. Sprawa znalazła się na pierwszych stronach gazet, a po kilku dniach medialnego szumu dyrektor szpitala Grzegorz Fitas ogłosił podczas konferencji prasowej, że zapadała decyzja o zwolnieniu z pracy pięciu położnych, oddziałowej i dwójki lekarzy. Co ciekawe, nikt ze zwolnionych osób nie wiedział przed konferencją o decyzji dyrektora, a jak powiedział w sądzie były kierownik, dzień po porodzie dyrektor miał mu powiedzieć, że "to żaden problem". O zwolnieniu z pracy dowiedzieli się z telewizji i portali internetowych. Położne i lekarze odwołali się do Sądu Pracy. Lekarze chcą wypłaty odszkodowań, położne - przywrócenia do pracy i wypłaty pensji za czas pozostawania bez pracy.
Poród błyskawiczny
We wtorek przed sądem w charakterze świadków zeznawali zwolnieni lekarze. Sędzia Jarosław Pniak dopytywał o szczegóły medyczne związane z feralnym porodem. Lekarka, która dyżurowała tego dnia w oddziale powiedziała, że pacjentka skarżyła się na bóle około godziny 14, jednak żadne z przeprowadzonych badań nie wskazywało, że do porodu może dojść w ciągu najbliższych godzin, tym bardziej że zwykle wywołanie porodu martwego płodu jest bardzo trudne. Pacjentka jednak urodziła mniej więcej 2,5 godziny po badaniach. W tym czasie lekarka przyjmowała pacjentki, które przyszły do porodu w innej części oddziału. Do rodzącej martwe dziecko wezwała ją położna z położnictwa. Jak dodali lekarze, takie szybkie porody określa się nazwą porodów ulicznych i nikt nie jest w stanie przewidzieć ich przebiegu.
Za mało ludzi
Były kierownik chętnie mówił przed sądem o polityce kadrowej dyrekcji szpitala. Jego zdaniem przy takim rozmieszczeniu pododdziałów oddziału ginekologiczno -położniczego położnych było po prostu za mało. Na każdym z odcinków dyżurowała jedna położna.
- Położna, która ma dyżur na oddziale musi schodzić na Szpitalną Izbę Ratunkową, aby przejąć pacjentkę na oddział. Następnie musi przeprowadzić procedurę przyjęcia pacjentki na oddział, a to trwa - mówił były kierownik. Dyrekcja szpitala załatała rozporządzeniem dziurę w grafikach w ten sposób, że kiedy jedna położna schodzi po pacjentkę, położna z innego odcinka oddziału ma ją zastąpić. Wiąże się to z pozostawianiem pacjentek bez opieki. Sygnalizowałem dyrekcji tę sprawę. Wiedziała o niej dyrektor do spraw pielęgniarstwa, ale dyrekcja na moje pisma o zwiększenie liczby personelu nie reagowała- mówił były kierownik oddziału - Za tę sytuację odpowiadają braki kadrowe.
Kierownik dodał, że położna, która dyżurowała na patologii ciąży dwa razy schodziła po pacjentki: o godzinie 15 i o 15.45. Pracę zwolnionych położnych ocenił jako bardzo dobrą. Podobnie o położnych wypowiedziała się zwolniona rezydentka.
Będzie ugoda?
Sąd zaproponował stronom negocjacje w celu wypracowania ugody. Pełnomocnik szpitala Maksymilian Szydłowski powiedział, że propozycję musi skonsultować, ale nie mówi kategorycznie nie. Do rozmów gotowe są też zwolnione położne i ich pełnomocnicy.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody